31.03.2012
sobota
Walka o Chłodną 25, c.d.
Dziękuję za komentarze w sprawie Chłodnej 25. Wypowiadającym się w temacie, którego nie znają zwrócę uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, warto czytać (uwaga do „zza kałuży”), tekst ze zrozumieniem, a nie z nastawieniem: nigdzie nie piszę, że Wspólnota Mieszkaniowa walczy z kulturą, tylko że protestuje przeciwko koncesji na wyszynk alkoholu. Dalej wyjaśniam, jakie konsekwencje będzie miał brak koncesji dla działania klubokawiarni. I tu uwaga do A.L., by wzbogacił swą bogatą listę lektur o kilka książek z antropologii i kulturoznawstwa. Cóż, alkohol i kultura to nie oksymoron, alkohol to część kultury. Nie byłoby impresjonizmu bez absyntu, a czy to się komuś podoba, czy nie, to już inna sprawa. Z szacunkiem przyjmuję argument Sąsiada, który mieszka w pobliżu Chłodnej 25. Oczywiście, jeśli mieszkańcy będą protestować, to koncesji nie będzie i klubokawiarnia w takim przynajmniej kształcie, jakim jest, zniknie. Pojawi się coś innego, spokojniejszego: kebab, seksszop, kuchnia azjatycka, może oddział banku. Inne dźwięki, inne zapachy – na tym polega miejskie życie. Oby mieszkańcy byli zadowoleni ze zmiany.
Problemy z życiem nocnym ma nie tylko Warszawa, nie tylko inne polskie miasta. Wiele się o tym mówi w Paryżu, którego nocne życie zamiera (choć z warszawskiej perspektywy trudno to zauważyć). Przyczyną starzejący się mieszkańcy, którzy podobnie jak u nas na C?lodnej, protestują przeciwko hałasom w otwartych do późna w nocy klubach. Naturalny konflikt interesów różnych stylów życia, których mieszanką jest metropolia. Te miasta, które nie poradzą sobie z tym, tracą na atrakcyjności. Zycie z Paryża przenosi się do Londynu i Berlina, gdańskie Stare Miasto jest nocą martwe, bo gdańszczanie nocą żyją w Sopocie.
Mnie tylko szkoda, że dla klubokawiarni na Chłodnej 25 może zabraknąć miejsca. Zostanie w pobliżu na Żelaznej pretensjonalna „Oberża pod Czerwonym Wieprzem” sprzedająca sentyment po PRL. Kiedyś był tam bar mleczny, pamiętam jak w harcerskich czasach, po wprowadzeniu stanu wojennego nosiliśmy stamtąd jedzenie dla samotnych staruszków mieszkających w okolicznych kamienicach. To jeszcze była stara Wola z budynkami przepo